Jak rozbieracie perszingi? Zauważyłem dwie szkoły jedni tną rurę na środku, drudzy przy końcach (dekielkach). Jaka metoda lepsza? W pierwszej metodzie rura raczej na złom.
...no i sam sobie odpowiedziałeś...

Czy w ogóle coś oprócz spręzyn i cięgien można odzyskać?
Pytanie trzeba postawić inaczej:
-
CO TRZEBA WYMIENIĆ, by perszing znów latał jak nowy.
Ale nim do tego przejdę - kolejny (ale krótki!) wykład - tym razem o anatomii i fizjologii perszinga
(posłużę się fotką Marka, zamieszczoną w poście: http://tiny.pl/gp52j )W rurze (A) umieszczone są dwie sprężyny (B). Przez sprężynę przechodzi "ciągadło" (C), zakończone "talerzykiem" (D), który obłożony jest (niewidoczną na zdjęciu) "okładziną" (E) ..z czegoś..podobnego do okładziny np. tarczy sprzęgłowej . Podczas pracy ciągadło CIĄGNIE talerzyk, powodując ściskanie sprężyny, a wtedy OKŁADZINA przesuwa się po wewnętrznej stronie rury.
A teraz odpowiedzi.
Są następujące:
-
okładzinę (E), bo to ona zużywa się najszybciej. Wszystkie SKRZYPIENIA podczas jazdy - wynikają właśnie z jej zużycia (a zużycie - polega na tym, że "obcienia się". I wówczas NITY, które ją mocują do talerzyka- trą bezpośrednio o rurę.). Dźwięki - są jak przy hamowaniu lokomotywy

-
rurę (A), jesli okładzina talerzyka jest ok (znaczy - nity jeszcze są "schowane") a rura jest np. pozaginana od uderzeń.
- sprężynę (B), ale TYLKO WTEDY, jeśli jest FIZYCZNIE USZKODZONA (czytaj: pęknięta). Rzadko, ale jednak się zdarza.
...i tyle..

Reszta - jest niemal niezniszczalna.
(co jednak nie znaczy - że idiotoodporna)!
