Troszku się zmieniłem

, było to w 1996 lub 1997 roku.
Wytłumaczę się z koloru maski i trójkątów...
I z jednego z większych zaskoczeń w życiu...
Byłem sam sobie winien

Było to tak:
-przyjechałem na parę dni z Niemiec do Warszawy i wsiadłem w kaczkę z zamiarem pojechania na Mazury do znajomych.Ale miałem coś do załatwienia po drodze w Centrum stolicy i przejeżdżałem przez Plac Trzech Krzyży w kierunku KC.
Stałem na światłach, sobota, pogoda piękna, słońce,dach zwinięty.Około 10.00 rano...
Król życia.

Przede mną stał jakiś karwa Focus , czy tam Orion- był taki typ ...
Na francuskich numerach -z Francuzami okazało się w środku:tata, mama i 7-8 letni chłopiec.
Ruszyli , ja też z piskiem opon.Może chciałem poprawić coś w radiu

i stało się...

Oni zahamowali
bez przyczyny na środku skrzyżowania , ja nie

Powiedzieli później ,że nie wiedzieli gdzie jechać -dlatego
przestali jechać.
Walnąłem w nich centralnie z prędkością pewnie 30 - 35 km/ godzinę

Orionowi praktycznie nic.Zderzak plastykowy.dałem im sto marek i pojechali w chooooj.
Kaczka : tu uruchomcie wyobraźnię...
Oba błotniki wgięte tak ,że sięgnęły kół przednich.Żeby zjechać ze skrzyżowania musiałem je odgiąć - co nie było specjalnie trudne.Grill , maska też pogięte.
Połamany wiatrak, coś się wbiło poprzez siatkę do środka -brakowało dwóch skrzydełek - szok.
"Wyprostowałem "ręcznie całą blachę z przodu.Maskę ,błotniki,zderzak był chyba cały.
Z uszkodzonym wiatrakiem pojechałem na Mazury i z powrotem bez problemu.W lato!
Dlatego różny kolorek blach z przodu.
btw.
ten ich chłopiec gdy wyszedł ,ryczał tak jakby go zarzynali.
Byłem sprawcą , więc najpierw grzecznie ,po kilku minutach już zdecydowanie " poprosiłem" jego rodziców ,żeby zamknęli mu jadaczkę -bo nie zdzierżę tego lamentu.
Przecież Orionowi nic się nie stało do cholery...Łamaną angielszczyzną - wytłumaczyli mi- że ich
SYN -piszę świadomie z wielkiej litery - beczy tak bo...
ucierpiała kaczka
