Moją pierwszą miałem.......6 dni

Kupiłem ją od Małgosi ze Zgierza (pozdrawiam Cię, Małgosiu, serdecznie, jeśli kiedyś tu zajrzysz!!), dołożyłem jej ”tożsamość” ;), którą miałem już wcześniej, pojeździłem kilka dni i .....znalazł się kupiec, który zaoferował mi dwukrotność ceny, którą za nią zapłaciłem.
Świadomie pomijam kwoty - to było tak dawno, że i tak ciężko by było teraz znależć jakieś odniesienie.. Fakt faktem - ”strzeliłem dubla”
.....a swoją drogą - brzydka nie była...

DRUGĄ (a może TRZECIĄ?.... sam już nie pamiętam, w jakiej były kolejności..), sławetną ”w ludziki”, czerwoną) dostałem ad Arka S. (Teraz już chyba porzucił Citroeny... niegdyś miał i parę CX-ów, i kilka GS-ów, a i kaczek chyba kilka. Zrobiłem z nim.... chyba z 5, a może nawet więcej różnych handli, głównie wymiennych )
....niestety, nie mam żadnej jej fotki... :((
Podobno jakąś ma administrator tego Forum. Może kiedyś znajdzie w otchłani swojego kompa ;)

TRZECIĄ ( a może właśnie – drugą?) – kupiłem od Marysi. Francuzki, która studiowała tu, w Polsce. Na czas studiów była żoną jakiegoś Polaka, po studiach.... rozwiodła się z nim i wróciła do Francji.
....śliczna była.... :) Aż żałuję, że nie mam już z Nią żadnego kontaktu... ;)
Jakoś tak dziwnie było, że kaczka stała w Warszawie, mimo że na rozmowy jeździłem do Marysi...do Łodzi.
Przećwiczyłem na niej (tzn. na tej kaczce, oczywiście, a nie na Marysi!) – całą żmudną procedurę “wprowadzenia pojazdu samochodowego na polski obszar celny”. A było to w czasach, kiedy Polska nie należała jeszcze do UE, więc prosto nie było...:/
Z Warszawy przyprowadziłem ją ..... na lince, bo miała zatarty silnik.
....i nigdy jej nie zrobiłem...
Sprzedałem obydwie (tzn. razem z tą w ludziki) “w jedne ręce”.
....dziś obydwie stoją na podwórku u mojego mechanika ( traf chciał, że ich nowy właściciel też go znał....) ...i dogorywają....
Aż żal za serce ściska, jak na nie patrzęc, bywając tam.
Ale cóż – już nie moje, więc nic mi do tego.

Była cała zielona – taka właśnie:

CZWARTA była “Moja pierwsza Charlestonka”, opisana i pokazana w innym poście.
(W zasadzie powinna być nazwana “moja druga Charlestonka’, no bo pierwsza – to ta żółta, ale .... nie liczę zbytnio tej żółtej, skoro miałem ją tak krótko...) ;)
Kiedyś dopiszę ciąg dalszy jej historii i załaczę dalsze fotki – zarówno z remontu, jak i pokazujące efekt końcowy.
Baczni obserwatorzy Allegro znają ją – to jedyna Charlestonka, którą można (w ramach aukcji) pojechać do ślubu. Taki biznes wymyślił sobie robić na niej jej nowy właściciel.

PIĄTA.....
To dopiero była historia....

Znalazłem na niemieckim Ebay-u aukcję: „Ente” kompletna, złożona, jeżdżąca, w pełni sprawna, po odbudowie.
A do tego..... ponad dwie tony części: aż żałuję, że nie zachowałem sobie oryginalnego spisu – ile czego było.
(Ci, co wiedzą, co i w jakiej ilości wystawiałem swojego czasu na Allegro – wiedzą. Ci, co mnie odwiedzili i widzieli moją „hurtownię” – też wiedzą.)

Podjarałem się - na tą kaczkę i na te graty! :)
Postanowiłem, że wygram tą aukcję!
(Później, bodajże na rozpoczęciu sezonu 2007 – zgadało się, że NA CAŁYM SWIECIE przybijało się w licytacjach DWÓCH LUDZI: ja i ....Sławek z ”Kaczogrodu”. Pozdrowienia, Sławku!)
...i tak się stało...
Dziś stoi na moim podwórku Dolka, którą uważam za najlepszą technicznie ze wszystkich kaczek, jaką miałem kiedykolwiek w życiu. I to własnie te auto – zostawiam dla siebie!
Co prawda wygląda nie za bardzo, ale – jak się rzuci nowy lakier..... :p

Może kiedyś opowiem – jak i dlaczego tyle kaczkowych gratów znalazło sięw jedym miejscu.
.....dzś już mi się nie chce.. :p