Uszczelniacze zaworów

Rozebrałem swoje głowice (87 r., A06/664 602ccm), zdjąłem sprężyny i uszczelniacze zaworów. Zamówiłem w sklepie nowe z katalogu - wg katalogu takie same chyba do każdego 2CV - te ze sklepu mocno się różnią od siebie (tzn. prawie wcale średnicą trzonka ale wyraźnie średnicą osadzenia na prowadnicy) a te które zdjąłem na tyle na ile jestem w stanie zmierzyć różnią się tylko średnicą trzonka. W głowicy obie prowadnice wyglądają identycznie ale wiem że trzonki zaworów mają różne średnice (8 i 8,5) więc teoretycznie nie dałoby się założyć 2 identycznych tak żeby zawory działały - o co tu chodzi?

Edycja: Widzę na franzose prowadnice zaworów i nie wydają się specjalnie różnić średnicą uszczelnienia, nie tak jak moje uszczelki. Czy po prostu to co kupiłem jest niewłaściwe lub wszystkie powinny być takie jak te mniejsze?

Zastanawiam się czy to nie ty właśnie jesteś tu największym perfekcjonistą i jednym z niewielu, którzy tak drążą temat, bo choć wiele silników zrobiłem, to nigdy nie miałem takich wątpliwości jak ty. Chylę czoła ale pomóc nie potrafię.
Ja uczyłem się robić kaczki w czasach, gdy silnik składało się z tego co było, przy pomocy pierścieni od skody i uszczelniaczy od dużego fiata, o ile w ogóle się je zakładało. Wszak 425 nie miała przyjemności posiadania takowych, posiadała za to normy spalania oleju rzędu pół litra na 1000 km. Ale to też dobrze bo nie występował w niej również filtr oleju

Wychodzę z założenia że silnik ma chodzić jak zegarek i nie zawieść, w tym silniku powinno to być możliwe bo jak pokazuje sprawa mojego i jego szlifu cylindrów trudno zabić tę konstrukcję :))) Ostatni post Urala uświadomił mi ponownie jak ważne są różne niuanse.
Przymierzyłem po prostu ten uszczelniacz i siedzi zupełnie luzem na kołnierzu obu prowadnic - coś tu jest ewidentnie nie tak. Pogadam sobie jutro z mechanikiem do którego wiozę głowice i zobaczymy co mi poradzi.