Auto pędzi a kierownica w rękach ;-) - kaczkowe przygody

To było co prawda już jakiś czas temu bo pod koniec czerwca,ale nie mogę się powstrzymać aby nie podzielić się z Wami moją historia, a było to tak:)
kaczuszka wypolerowana wybrała się na pierwszy po remoncie meeting ze swoimi siostrami na piknik komunikacyjny MPK w Lublinie. Moja radość wynikająca z faktu, że po dłuuuuuuuugim remoncie cytrynka jest już na chodzie, przytłumiła mój słuch. Pełen radości z półotwartym dachem i włosami powiewającymi na mojej łysej głowie gnałem co sił na spotkanie.
Wszystko szło wspaniale i przy pierwszym ustawianiu kaczki do zdjęcia przy Placu Litewskim jakby coś przeskoczyło (to był pierwszy sygnał!!!) dzień upłynął pięknie i wspaniale ale to może pominę i przejdę do sedna. W ciągu dnia było wszystko super może jeszcze jeden czy dwa razy przeskoczyło ale w zasadzie i kwasie wszystko było OK. Przy powrocie do domciu przy skręcaniu zaczęło mi częściej przeskakiwać ale jechałem dalej z radością na ustach i niepokojem w głowie o co chodzi z tą kierownicą czy to normalnie czy wręcz przeciwnie no i już blisko domu wszystko się wyjaśniło. Auto pędzi, droga lekko skręca a kierownica odskoczyła w górę i nie działa kręcę a tu nic. Na zakręcie wznosi się piękny kościół a ja gnam. Szybkość i światłość mojego umysłu (przez skromność nic więcej tu nie będę pisał) wepchnąłem kierownicę z drążkiem w maglownicę wyhamowałem i skręciłem zgodnie z kierunkiem drogą. Potem malutko i wolniutko dotoczyłem się do domu

Opisałeś to dowcipnie, ale myślę,że nie było Ci do śmiechu

Pięknie to opisałeś, szkoda, że ja nie mam takiego talentu to bym opisał jak przejechać przez Warszawę bez hamulców.

Jazda kaczuszką to jedna wielka przygoda a na mój temat to chyba tylko Kuba może coś opowiedzieć.

Ja kiedyś miałem podobną przygodę (Paweł ją zna), ale u mnie kolumna rozłączyła się na gumowym krążku pełniącym funkcję przegubu. Po dociśnięciu udało się temat opanować... na trochę ;)

Bogdanie....no nie tylko Kuba . Pamiętam jak spotkaliśmy się pierwszy raz w drodze do Golubia. Pierwszy szok jaki przeżyłem, to widok fotela kierowcy w Twojej kaczuszce. Na początku myślałem, że masz rozkładany i jest w pozycji leżącej ale...... on taki był. A jak ruszaliśmy to powiedziałeś .. jedź pierwszy bo ja nie mam świateł . Jak widziałem Cię za blisko w lusterku to czarna myśl się kołatała .... a może nie masz hamulców???? . Dla początkującego Kaczkowicza jakim wtedy byłem to mocne przeżycia .

A ja myślałem, że w Czerwińsku jak się nią przejechałeś.

W Czerwińsku to już byłem ”stary kaczkowicz” i nie tak łatwo dał bym się zaskoczyć